Odcinek V – Papierki lakmusowe

Jeden z najciekawszych prawnych projektów, w którym brałam dotąd udział, dał mi dużo zawodowej satysfakcji. Dzięki niemu zdobyłam nową wiedzę i umiejętności. Wspominam go jednak również dlatego, że dzięki niemu na nowo przypomniałam sobie o moich marzeniach. Dzięki temu projektowi odkryłam wreszcie na czym polega wychowywanie dzieci. Albo inaczej, jak ja chcę wychować swoje dzieci ?

Sam projekt był duży, ciekawy i międzynarodowy. Dotyczył wprowadzenia na polski rynek szeregu produktów opartych na konopiach. Był on dla mnie dużym wyzwaniem. Lubiłam jednak takie wyzwania, dlatego też podeszłam do tego zadania pełna optymizmu i energii. Miałam przygotować opinię prawną na temat możliwości wprowadzenia na polski rynek marihuany medycznej oraz zawierających CBD kosmetyków, suplementów i wyrobów medycznych. Byłam współautorem opinii i koordynatorem całego projektu. Prowadziłam szereg rozmów z inwestorami z Kanady, Jamajki, Szwajcarii i Włoch. Podczas tej realizacji czułam się wyśmienicie – jak ryba w wodzie. Poznałam wtedy naprawdę wielu ciekawych ludzi. Wśród nich najciekawsi okazali się przedstawiciele głównego inwestora, z którymi miałam okazję spotkać się osobiście. Było to dwóch kolegów, którzy znali się od lat i prowadzili razem wiele interesów. Obaj bardzo dużo podróżowali i co rusz mieszkali w innym zakątku świata. Teoretycznie mieli podobny sposób na życie. Z rozmowy z nimi jednak wywnioskowałam, że było tak jedynie z pozoru, bo tryb ich życia różnił się zasadniczo. Adrien, z pochodzenia Francuz, żył w ciągłym pośpiechu i stresie, wypijając dziennie ok. 20 kaw. Niestety, ale było po nim widać, że ten tryb życia mu nie służy. Jonas dla odmiany, z pochodzenia Niemiec, tryskał zdrowiem, urzekał spokojem i optymizmem. Miał żonę i dwoje dzieci. To on zaintrygował mnie wtedy najbardziej. Ciekawiło mnie, jak udało mu się pogodzić życie rodzinne z tym jakże ekscytującym i pełnym podróży życiem zawodowym. Nie mogłam się oprzeć i kiedyś zapytałam go o to. Odpowiedział mi, że to był świadomy wybór jego i żony. Zgodnie wybrali taki life style i dzięki zaufaniu i wsparciu, którym się dażyli wszystko świetnie funkcjonowało.

Najważniejsze dla mnie w całej tej historii było jednak to, co Jonas powiedział mi o swoich dzieciach. Według niego to one najlepiej w całym tym life stylu sobie poradziły. Od małego zostały przyzwyczajone do ciągłej zmiany kraju zamieszkania, obcowania z nową kulturą i językiem. Dla nich taki styl życia był czymś naturalnym. Bez problemu komunikowały się od początku w trzech językach – matki (żona Jonasa jest Polką), ojca i szkoły. Jonas z żoną zawsze wybierali dla dzieci szkołę międzynarodową, gdzie przewodnim był język angielski. Dzięki temu dzieci nie odczuwały dużej różnicy podczas zmiany kraju zamieszkania. Powiedział mi też, że dzieci szybciej niż dorośli, dostosowują się do zmian i poznawania nowych ludzi. Innymi słowy są bardziej niż dorośli otwarte na świat. Dzięki temu sposobowi życia mają teraz, jako już nastolatkowie, przyjaciół na całym świecie.

Nie mogłam przestać myśleć o rozmowie z Jonasem. Przypomniał mi o moich marzeniach i jednocześnie w pewnym sensie zburzył mój światopogląd. Przed tą rozmową wydawało mi się, że czas na zwiedzanie świata umknie mi ponownie wraz z nadejściem obowiązku szkolnego dzieci, który miał nastąpić już za rok. Wydawało mi się, że moją jedyną szansą na podróż życia, będzie mądre wykorzystanie emerytury. Dzięki rozmowie z Jonasem z czasem jednak zrozumiałam, że niemożliwe nie istnieje i jedyne ograniczenia to te, które narzuca nam nasz umysł, kierowany zazwyczaj strachem przed nieznanym. Dzieci nie są ograniczeniem w spełnianiu marzeń. Co najwyżej wymówką. Oświeciło mnie wtedy, że jeżeli pokażę im, że spełniam swoje marzenia, jest duża szansa na to, że tego ich właśnie nauczę. Że kiedyś będą potrafiły same spełniać swoje marzenia. Jak papierki lakmusowe nasiąkną tym, co mogę im od siebie dać najcenniejszego – ciekawość świata i odwagę jego poznania. Dotarało wtedy do mnie, że wychowywanie nie polega na pouczaniu lecz pokazywaniu, jak można żyć.

Poczułam więc po raz kolejny, że tylko ode mnie zależy to, jak spędzę kolejne lata mojego życia. Zaczęłam czuć mobilizację do działania, podobną do tej, którą poczułam na czwartym roku studiowania technologii chemicznej, kiedy odważyłam się rozpocząć równolegle studiowanie prawa. Uwierzyłam, że nie muszę na nic czekać i mogę zrealizować swoje marzenia, kiedy tylko zechcę. Nadal jednak nie umiałam rzucić wszystkiego i jechać w świat. Blokowało mnie jeszcze jedno błędne przekonanie.

Ciąg dalszy nastąpi ?

P.S. W tym odcinku również zmieniałam imiona bohaterów. Wybrałam pierwsze z brzegu, popularne  imiona męskie, odpowiednio z Francji i Niemiec.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź