Odcinek II – Sinusoida

Jeżeli przyjąć, że życie to sinusoida, a ja jestem obecnie w jej spokojnym, pełnym odpoczynku i relaksu punkcie, to znaczy to tyle, że jeszcze nie tak dawno musiałam być w ciągłym biegu i wirze pracy. I faktycznie tak właśnie u mnie było przez ostatnie 11 lat. Dużo się uczyłam, podnosiłam kwalifikacje, intensywnie pracowałam i byłam wiecznie zabiegana. Ciągle wyznaczałam sobie nowe cele i je sukcesywnie osiągałam. Moje motta życiowe były mniej więcej takie: muszę, powinnam, zrobię to! Przez większość tych 11 lat, taki styl życia mi odpowiadał. Byłam szczęśliwa i spełniona, a każde kolejne wyzwanie i osiągnięcie celu, wydawało mi się słuszne i wręcz logiczne.

A co z moją londyńską przysięgą? Ona niestety do przyjętego przeze mnie modelu życia, nie pasowała. Co prawda nadal marzyłam o zwiedzaniu świata, ale wiecznie to marzenie odkładałam. Tłumaczyłam sobie, że był to koszt spełniania się na polu zawodowym oraz osobistym. Tygodniowe wakacje, a w porywach nawet dwutygodniowe, były wtedy dla mnie wystarczające.

Kiedy przyszły na świat moje dzieci, w ogóle nie zwolniłam tempa. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zwiększyłam obroty. Trafiłam bowiem do świata mam, a to bardzo wymagający świat. Myślałam wtedy, że nie mogę zostać w tyle. Zagęściłam więc ruchy i parłam do przodu niczym taran. Nawet jeżeli miałam przebłyski myśli, że może ta wieczna gonitwa nie ma większego sensu, słowa uznania od rodziny, znajomych czy nawet klientów, usypiały moją czujność i w konsekwencji marzenia. Londyńska przysięga stała się z czasem dla mnie mrzonką, kaprysem nastolatki.

Dwa lata temu zaczęła jednak zachodzić we mnie przemiana, która finalnie odmieniła moje życie. Na czym ona polegała, jakimi zdarzeniami była spowodowana i do jakiej decyzji mnie doprowadziła, opowiem w następnych odcinkach.

Brak komentarzy

Zostaw odpowiedź